Rozwijasz się, kiedy kochasz...
Każdy dzień daje różne możliwości rozwoju
Miłość poznaje się po decyzjach, jakie człowiek podejmuje w trudnych momentach życia. Oznacza to gotowość do świadomego i dobrowolnego przyjmowania konsekwencji nieprzewidzianych zdarzeń. Taka postawa prowadzi człowieka do jeszcze większego rozwoju, dzięki któremu może on bardziej kochać. Dojrzałość przejawia się też w decyzji stałego i wytrwałego podążania drogą służenia innym, co rodzi w człowieku autentyczną radość.
Ponad 8 lat temu pewien mężczyzna uległ ciężkiemu urazowi kręgosłupa w wypadku motocyklowym, w wyniku czego jest sparaliżowany od klatki piersiowej w dół. Zaledwie kilka miesięcy przed wypadkiem poznał kobietę, w której zakochał się ze wzajemnością. Przez cały ten czas randkowali ze sobą, a kiedy doszło do wypadku, ona pozostała u jego boku. Po pewnym czasie postanowili wziąć ślub. Mężczyzna, chcąc jak najlepiej przygotować się do tego wydarzenia, zdecydował poddać się operacji wszczepienia w kręgosłup specjalnego stymulatora. Dzięki temu przeżył moment przysięgi małżeńskiej na stojąco oraz stał przez chwilę na nogach podczas ich pierwszego tańca, na weselu. Po ceremonii zaślubin mąż wziął żonę na kolana i wspólnie przemieścili się na jego wózku inwalidzkim do sali weselnej.
0 Comments
Jak podchodzisz do własnych chorób i słabości? Traktujesz je jako błogosławieństwo czy przekleństwo?
Pewien pracownik wielkopowierzchniowego sklepu budowlanego cierpi na porażenie mózgowe, z powodu którego chodzi i mówi z ogromnym trudem. To jednak nie odbiera mu radości z wykonywanej pracy. Od 20 lat wykonuje swoje obowiązki we wzorowy sposób. Jest ekspertem od spraw związanych z majsterkowaniem. To jego hobby, którym dzieli się z klientami, na ile pozwala mu na to jego ciało. W czasach, kiedy coraz trudniej jest znaleźć rzetelną obsługę klienta, ten pracownik postawił sobie za cel, aby w tym kierunku stale się doskonalić. Twierdzi, że został wychowany w taki sposób, aby całym sobą móc jak najlepiej służyć ludziom. Robi to zawodowo przez 8 godzin dziennie, 5 dni w tygodniu. Każdego dnia pracy przemierza dwukrotnie większy dystans niż inni pracownicy - 10000 kroków dziennie, czyli ponad 8 km (przykładowo, przeciętny Amerykanin przemierza średnio 5900 kroków przez cały dzień w ogóle). Komentuje to tak: „Po prostu nie mam w zwyczaju siedzieć”. Na bieżąco patroluje alejki sklepowe pytając klientów uprzejmie, czy może im w czymś pomóc. Stwierdza: „Najwięcej radości sprawia mi to, kiedy klienci przychodzą ponownie do naszego sklepu i zwracają się do mnie po imieniu”. Klienci uwielbiają go. Doświadczając braku sprawności mężczyzna ten potrafi bardziej docenić to, co posiada. Przyjął całkowicie swoją chorobę, bo dzięki temu - jak twierdzi - może czynić świat choćby odrobinę lepszym. Jego zdaniem, każdy powinien robić to, co do niego rzeczywiście należy. Dobrze jest w ten sposób wychodzić naprzeciw własnym słabościom.
Nieraz życie stawia nas w zaskakująco trudnym położeniu. Wystarczy potraktować to jako zaproszenie do odkrywania na nowo własnych pragnień i możliwości. Pójście za tym doprowadzi nas znacznie dalej niż byliśmy przedtem. Dobrze jest być wdzięcznym za wszystko, co przychodzi.
Pewna kobieta była niegdyś światowej klasy narciarzem wodnym... Do momentu, w którym uległa ciężkiemu wypadkowi. Uraz rdzenia kręgowego doprowadził do paraliżu większości jej ciała (od klatki piersiowej w dół). Od tego czasu może jedynie nieznacznie poruszać rękoma i wszędzie przemieszcza się na wózku inwalidzkim. Od kiedy odzyskała w szpitalu przytomność (po wypadku), zachowuje optymizm i z nadzieją patrzy w przyszłość. Już wtedy podjęła decyzję, że zrobi wszystko, aby znów wrócić do wody. Przystąpiła do intensywnego treningu i specjalistycznej terapii, dzięki czemu wkrótce została certyfikowanym nurkiem. Zdecydowała się wyjść naprzeciw własnym lękom związanym z nurkowaniem. Dziś nurkuje bez strachu, pomimo swego paraliżu. Za każdym razem wchodzi do wody w asyście kilku nurków, którzy pomagają jej przemieszczać się. Zaplanowała sobie, że będzie nurkować we wszystkich dostępnych miejscach świata. Czuwa na bieżąco, aby nic nie powstrzymało jej przed prowadzeniem aktywnego trybu życia. Wszystko jest możliwe dla kogoś, kto bardzo czegoś pragnie.
Warto regularnie udzielać się społecznie, bo to służy pełnemu rozwojowi człowieka i przynosi wiele radości. Jak znaleźć odpowiednie dla siebie zajęcie? Wystarczy zadać sobie pytanie: „Co mógłbym przez cały dzień robić z radością dla innych, nawet gdyby mi za to nikt nie zapłacił?”. Konkretną inicjatywę warto wpisać na stałe w swój kalendarz i po prostu zacząć ją realizować, krok po kroku. Na owoce nie będzie trzeba długo czekać.
W każdy drugi piątek miesiąca, grupa młodych ludzi spotyka się w pralni samoobsługowej, aby bezpłatnie pomagać ubogim rodzinom robić pranie. Młodzież z radością służy biedniejszym klientom pralni: - oferuje własne środki chemiczne, - płaci zakupionymi przez siebie żetonami, - pomaga w odplamianiu brudnych ubrań, - pomaga przenosić pranie, - pomaga suszyć ubrania, - opiekuje się dziećmi na miejscu, - gra na instrumentach muzycznych, - śpiewa radosne i kulturalne pieśni, aby umilić wszystkim czas. Ta inicjatywa nosi nazwę: „Pranie z miłości”. Blisko 2 lata temu zainicjowała ją 14-letnia dziewczyna, której stopniowo zaczęło towarzyszyć w tym działaniu coraz więcej wolontariuszy. Klienci pralni reagują na taki rodzaj posługi dużym zaskoczeniem. Są bardzo wdzięczni i często głęboko wzruszeni. Niektórzy z nich włączają się do wspólnego śpiewania i tańczenia z młodzieżą. Całej społeczności dostarcza to wiele radości. Do chwili obecnej młodzi ludzie bezpłatnie wykonali tam już kilkanaście tysięcy prań.
Na ile cenne i użyteczne jest dla Ciebie życie człowieka niepełnosprawnego? Czy Twoim zdaniem taka osoba urodziła się po to, aby stwarzać problem tzw. „zdrowym” ludziom i nie może dokładać się do rozwoju całego społeczeństwa?
Pewni ludzie założyli restaurację jako organizację non profit, której priorytetem jest zatrudnianie i szkolenie dorosłych osób specjalnej troski, z niepełnosprawnością intelektualną i zaburzeniami rozwojowymi. Wszystko zaczęło się od wielkiego marzenia, w którym założyciele wyobrazili sobie restaurację pełną ludzi obsługiwanych przez doskonale porozumiewający się zespół pracowników, złożonych z osób niepełnosprawnych. Wtedy jeszcze nie wiedzieli jak miałoby się im udać tego dokonać. Współwłaścicielka twierdzi, że oczami wyobraźni ujrzała wewnątrz restauracji wspólnotę pięknych ludzi, którzy współpracują ze sobą z wielkim zaangażowaniem. Ta wizja przyświecała jej na każdym etapie realizacji tego przedsięwzięcia. Dziś restauracja ta jest prężnie rozwijającym się miejscem pracy, gdzie wszyscy płynnie ze sobą współpracują. Kierowniczka kuchni: „Jak w żadnej innej pracy, mogę być danego dnia w najgorszym humorze, a kiedy dowodzę takim zespołem, to on za każdym razem żywo i entuzjastycznie reaguje na każde moje słowo. Oni naprawdę mnie słuchają całym sobą. To bezwarunkowa miłość. To radość. Po prostu dom”. Współzałożycielka restauracji: „Naszą działalnością zmieniamy życie pracowników i wolontariuszy, zmieniamy całe społeczeństwo. W najśmielszych snach nie przypuszczałabym, że zmiany te będą tak ogromne i dalekosiężne”. Lokalna społeczność jest bardzo poruszona działalnością tego miejsca i bez przerwy powraca tam, by móc zjeść choćby drobny posiłek. Przychodzi też coraz więcej klientów z własnymi dziećmi niepełnosprawnymi, by - jak sami twierdzą - wspierać ten biznes i gości. Właściciele szkolą pracowników i wolontariuszy, umożliwiając im zdobycie certyfikatów gastronomicznych. Jednocześnie dają im w każdej chwili możliwość pójścia do pracy w innym miejscu, jeśli tego zapragną. W przypadku odejścia pracownika zapraszają do współpracy kolejną osobę niepełnosprawną, którą podejmują się profesjonalnie wyszkolić. Podobno większość amerykańskich restauracji nie szkoli osób niepełnosprawnych, gdyż to zajmuje dużo więcej czasu i jest bardziej pracochłonne.
Wyostrz swoje zmysły i otwórz serce, a dostrzeżesz wokół siebie coś, co bez Twojej interwencji może ulec zniszczeniu. Każdy człowiek ma przynajmniej jeden talent, który może do czegoś wykorzystać w niepowtarzalny sposób. Z pewnością komuś jest potrzebna Twoja wrażliwość - unikalny dar widzenia rzeczywistości.
Pewna kobieta postanowiła zbierać kwiaty, które po zakończeniu różnych ceremonii trafiają z reguły na śmietnik. Za każdym razem czeka aż zakończy się dana uroczystość, podjeżdża samochodem, zbiera porzucone kwiaty, komponuje je w wiązanki, a następnie z samego rana rozwozi je do miejsc i osób, które najbardziej mogą docenić ten rodzaj służby. Dostarcza kwiaty m.in. do szpitali czy zakładów opieki pielęgniarskiej. Pragnie wręczać je tym chorym, którzy rzadko są odwiedzani, czują się samotni i potrzebują nadziei. Kiedyś ta sama kobieta zajmowała się organizowaniem ceremonii i wskazywała innym ludziom, aby wyrzucali pozostałe po imprezie kwiaty wraz z innymi śmieciami. W USA odbywa się rocznie 2,25 mln ceremonii weselnych, na koniec których wyrzuca się średnio ok. 200 kg śmieci. Po pewnym czasie pracy w takiej rzeczywistości kobieta przejrzała na oczy. Postanowiła poświęcić się ratowaniu kwiatów, a dzięki nim ludzkiego życia. Od kilku lat kobieta nadaje porzuconym kwiatom drugie życie, a one niejako wzbudzają je w innych ludziach. Osoby, które otrzymują te kwiaty są zachwycone i głęboko wzruszone taką inicjatywą. Kwiaty ożywiają każdy pokój, przemieniając ciężką atmosferę żałoby i smutku w coś niepowtarzalnego. Dzieje się tak, bo za tymi kwiatami stoi ludzkie serce, które spragnione jest dawać innym ludziom nadzieję i towarzyszyć im w ich cierpieniu. Sama mówi o swym działaniu tak: „Przynajmniej tak małą rzecz mogę zrobić dla tych ludzi i to dla mnie bardzo wiele znaczy”. Do podobnego działania zaprasza również wielu nowożeńców, dla których jest to często pierwszy uczynek charytatywny na nowej drodze życia małżeńskiego.
Naturalne ograniczenia człowieka nie zabierają mu zdolności do działania. Są dla niego zaproszeniem do codziennego odkrywania, jak może działać w niepowtarzalny sposób (choćby nieznacznie inaczej niż ktoś bez takiego ograniczenia). Każda niepełnosprawność jest takim zaproszeniem.
Mówi o tym akcja „Zabawka jak ja”. Grupa studentów upodabnia ręcznie zabawki „super bohaterów” do konkretnych niepełnosprawności dzieci, z którymi ma się spotkać. Kupują ulubione zabawki danych dzieci i przysposabiają je w określone ograniczenia. Nadają „super bohaterom” pewnych niemocy, np. tworzą: - „Supermana” z aparatem słuchowym, - pluszowego misia z rurkami do karmienia przez nos, - lalkę „Barbie” z ogoloną głową, - pluszowego dinozaura z kończyną w gipsie, - figurkę żołnierza poruszającego się o kulach, - lalkę niemowlaka z implantem ślimakowym. Studenci wiedzą dokładnie, z kim chcą się spotkać i dopasowują zabawkę do danej niepełnosprawności dziecka. Świadomie nadają „super bohaterowi” określonej niemocy, aby ukazać dziecku, że taka zabawka nadal jest super bohaterem, tylko na inny sposób. Studenci używają swoich niepowtarzalnych talentów do stworzenia czegoś, co może przyczynić się do rzeczywistych zmian w życiu drugiego człowieka.
Jak skutecznie wzbudzić przyjazne relacje pomiędzy sąsiedztwami? Można to osiągnąć małymi krokami (czyt. „drobnymi paczkami”).
Np. pewna kobieta umieściła na swoim terenie "skrzynkę błogosławieństw”, w dostępnym dla wszystkich miejscu, przy drodze. Jest to otwarta dla wszystkich szafka, w której znajdują się podstawowe produkty potrzebne człowiekowi do życia (kasza, ryż, makaron, konserwy, papier toaletowy, pokarm dla niemowląt itp.). Każdy, kto w danym momencie życia przeżywa trudny materialnie czas, może bezpłatnie wziąć z tej skrzynki coś dla siebie i bliskich. Może też zastąpić dany produkt innym, którego akurat ma więcej, albo może odkupić produkty, które zabrał i odnieść je z powrotem do skrzynki. Myśl przewodnia „skrzynki błogosławieństw” to: „Weź czego potrzebujesz. Przynieś, co możesz”. Autorka tego przedsięwzięcia stwierdziła: „Takie skrzynki powinny znajdować się w każdej okolicy”. Mała rzecz dana bezinteresownie może przynieść więcej pożytku niż działanie z rozmachem uczynione „z urzędu”.
„Non vestimentum virum ornat, sed vir vestimentum” - nie szata zdobi człowieka, ale człowiek szatę. Nie warto koncentrować się na tym, co zewnętrzne, bo prawdziwa wartość człowieka jest niewidzialna dla zmysłów. Warto dać sobie czas na rzeczywiste poznanie drugiej osoby i nie sugerować się pierwszym wrażeniem.
Przez długi czas ta 11-letnia dziewczynka była oceniana przez wielu ludzi jako mało inteligentna i niezbyt pożyteczna społecznie. Cierpi na porażenie mózgowe i brak możliwości naturalnego wypowiadania słów. Mówienie umożliwia jej specjalne urządzenie, które werbalizuje jej myśli. Przez długi czas używała słabego technicznie urządzenia, które bardzo ograniczało jakość jej wypowiedzi. Z tego powodu robiła kiepskie wrażenie na ludziach, co znacznie utrudniało jej budowanie relacji. Niedawno ktoś wypożyczył jej bardziej zaawansowane urządzenie. Dzięki temu prawda o dziewczynce mogła dojść do głosu. Okazało się, że jest bardzo bystra i ma ogromne poczucie humoru. Wkrótce też zdecydowała się wziąć udział w konkursie oratorskim, na którym awansowała do drugiej rundy. Głos wypowiadało tam urządzenie, lecz myśli, pragnienia czy poczucie humoru wypływały bezpośrednio z osobowości dziewczynki. Dziś ma odwagę być w pełni sobą, pomimo naturalnych słabości. Niestrudzenie wychodzi do ludzi, aby dawać z siebie to, co może - i przyjmować to, czym inni pragną ją obdarzyć.
Każdy szczerze ofiarowany akt dobroci może być dla drugiego człowieka życiodajnym wsparciem. Jest bowiem nośnikiem potrójnej informacji:
1) niosę Tobie nadzieję, byś trzymał się jej i ufał, że nie jesteś sam w tym, co aktualnie przeżywasz, 2) niosę Tobie wiarę w to, że masz wszystko, czego Ci potrzeba, aby przeżyć tę chwilę (tu i teraz) w niepowtarzalny sposób, 3) niosę Tobie miłość, bo bezwarunkowo daję Ci to, czego możesz potrzebować, aby bardziej doświadczyć tej niepowtarzalnej chwili Twojego życia i na nowo odkryć swoją nieskończoną wartość. Ten kochający syn postanowił wesprzeć na duchu umierającą mamę, walczącą z zaawansowanym rakiem piersi (IV stadium). Zaprosił do szpitala ulubionego piosenkarza swej mamy, a ten zaśpiewał jej piosenkę o miłości. Jego głos i zaangażowanie w śpiew sprawiły mamie wiele radości. Wstała z łóżka i zatańczyła z piosenkarzem, podczas gdy on śpiewał. Syn ma nadzieję, że ten akt dobroci pomoże mamie zwyciężyć w walce z nowotworem. |
Michał RylskiCoach NMC, praktyk metodyki coachingu koaktywnego. Archiwa
October 2022
Kategorie |